Ewa dobrze pamięta moment, kiedy Julka dała jej odczuć, że jest dla niej ważna. To było wtedy, kiedy w hospicjum wzięła płaczącą dziewczynkę z rąk opiekunki i malutka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki uspokoiła się. Ewa już kilka lat jest wolontariuszką Fundacji Gajusz i swoim ciepłem obdarowała niejedno dziecko, ale to właśnie Julka skradła jej serce. Decyzja już zapadła – chce zostać dla dziewczynki specjalistyczną zawodową rodziną zastępczą.
Malutka przyszła na świat w styczniu 2017 roku w szpitalu w jednym z miast w Wielkopolsce. Niestety, ciężko chora – z jedną komorą serca, problemami z nerkami i FAS-em, czyli alkoholowym zespołem płodowym, który powstaje, kiedy kobiety piją alkohol w czasie ciąży. Z konieczności jej pierwszym domem był szpital, bo mama ją zostawiła. Drugim w czerwcu stał się Pałac.
– Gabrysia Halakiewicz, koordynatorka wolontariatu w Gajuszu, powiedziała mi, że niedawno zamieszkała tam maleńka dziewczynka, która potrzebuje dużo miłości i czułości – wspomina Ewa. – I byłoby dobrze, abym poświęciła jej więcej uwagi. To ważne, by dziecko miało jak najczęstszy kontakt z jedną osobą i z nią budowało więź bardzo potrzebną dla jego rozwoju.
Ewa mieszka nieopodal Pałacu, na tym samym osiedlu. Ponieważ kończy pracę o czwartej, mogła być u małej codziennie. Akurat wtedy, w połowie czerwca, miała urlop. Kiedy weszła do pokoju Julki, zobaczyła drobniutką istotkę, sprawiającą wrażenie bardzo zagubionej. A mimo to dziewczynka uśmiechnęła się do niej. Urlop się skończył, ale Ewa nadal przychodziła codziennie. Wieczorem siedziała tak długo, aż malutka usnęła.
Potem nastał dla obu bardzo trudny czas. Latem Julka musiała opuścić swój przytulny pokój w Pałacu i pojechać do Krakowa na poważną operację serca. Potrzebny był dla niej opiekun prawny. Ewa natychmiast zgodziła się pełnić tę rolę i pojechały razem. Już wtedy była to „jej Julka”, bo wiedziała, że chce zastąpić jej rodzinę. W krakowskim szpitalu lekarze stoczyli bój o życie dziewczynki. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Za kilka lat odbędzie się kolejny etap tej operacji. Jakie są rokowania? Z jedną komorą serca można żyć, ale Julka będzie musiała się bardzo oszczędzać. Jeśli zajdzie potrzeba, w przyszłości można przeprowadzić przeszczep serca.
Ewa traktuje Julkę jak swoje dziecko. Codziennie wieczorem kąpie ją w hospicjum i przebiera do snu w piżamkę. Zwykłe matczyne czynności weszły już jej w krew. Julka słodko zasypia, kiedy Ewa śpiewa jej kołysanki, nawet jeśli trochę fałszuje. Dziewczynka, choć nadal drobniutka, systematycznie przybiera na wadze. Miłość, jak wiadomo, czyni cuda.
Jaki były los tego dziecka, gdyby nie pojawiła się zastępcza mama? Bo przecież nie mogłoby dłużej przebywać w hospicjum, gdyż bezpośrednie zagrożenie życia już minęło. Prawdopodobnie Julkę czekałby dom pomocy społecznej. Ale wygląda na to, że urodziła się mimo wszystko pod szczęśliwą gwiazdą. Czy Ewa, która nie założyła własnej rodziny, nie ma obaw, że trudno będzie jej samej podołać czekającym ją obowiązkom? Jest spokojna, bo wie, że będzie miała oparcie w rodzicach i siostrze. Wspaniale, że nikt z jej bliskich nie namawiał jej do zmiany decyzji. Przeciwnie – bardzo się cieszą, że się spotkały z Julką.
Wie oczywiście, że na pewno nie będzie łatwo. Nie wiadomo przecież jeszcze, jakie będą wszystkie konsekwencje FAS-u. Ale ona nie potrafi martwić się na zapas. Najważniejsze jest dziecko, któremu chce pomóc, a problemom, jeśli się pojawią, trzeba będzie stawić czoła. Jest jeszcze pod wrażeniem decyzji, która wywróci jej życie o 180 stopni. Ale już wie, że warto. Jak się ma dla kogo żyć, to wszystko wokoło nabiera sensu. Już teraz czuje, że dzięki Julce ma więcej energii, że stała się bardziej zorganizowana i czas nie przecieka jej przez palce.
Tak naprawdę myślała o jej adoptowaniu, ale większa korzyść dla dziecka będzie, jak podejmie się roli specjalistycznej zawodowej rodziny zastępczej. Zrezygnuje wtedy z pracy urzędniczki. Nie będzie jej specjalnie żal, bo i tak nie pracowała w zawodzie. Z wykształcenia jest historykiem, ale nie było dla niej pracy w szkolnictwie. Jako specjalistyczna rodzina zgodnie z przepisami dostanie wynagrodzenie oraz pieniądze na utrzymanie Julki i będzie mogła poświęcić małej cały swój czas. To bardzo ważne w przypadku dziecka wymagającego szczególnej opieki.
Ewa zgromadziła już wszystkie dokumenty potrzebne do zakwalifikowania się na kurs dla rodziców zastępczych, a także przeszła pozytywnie badanie psychologiczne. Kurs zacznie już 13 grudnia. Ma nadzieję, że Julka dostanie „przepustkę” z Pałacu i spędzi w swojej nowej rodzinie pierwsze święta. Ewa odlicza dni, kiedy zamieszkają razem na stałe. A wtedy zacznie się najpiękniejszy czas w jej życiu. – Nie chciałam czekać, że coś się wydarzy, że na przykład kogoś poznam i założę rodzinę – mówi Ewa. – Bo na takim czekaniu mogłabym spędzić życie sama. A ja nie chcę żałować, że ominęło mnie coś ważnego.
Jolanta, wolontariuszka
Grudzień 2017 r.
26 maja 2018 roku, niezwykle symbolicznie – w Dzień Matki, Ewa i Julia zamieszkały razem. Od tamtej pory są mamą i córką. Juleczka była Pałacową Księżniczką przez niespełna rok. Miała ogromne szczęście, że odnalazła Ewę. W hospicjum stacjonarnym Fundacji Gajusz mieszka kilkanaścioro Książąt. W większości to dzieci opuszczone przez rodziców, ale nie samotne! Bo są z nimi Pałacowe opiekunki, kadra medyczna i ukochani wolontariusze. Sprawdź, jak możesz pomóc.